niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 2



Rose 
Melbourne. Nie wiem co myśleć o tym nowym miejscu. Czuję się tutaj jak nie w swojej bajce. Spójrzmy prawdzie w oczy ja nie pasuje wszędzie.  Wiem o tym. Nie mam pojęcia od kiedy. Chyba zawsze przeczuwałam, że jestem inna niż moi rówieśnicy. Oni przynajmniej w wolnym czasie spotykają się z kimś, wychodzą z kimś, odwiedzają kogoś, a ja w wolnym czasie siedzę w domu lub wychodzę na treningi, żeby poćwiczyć układ. Nawęd w Las Angeles tak było tutaj będzie tak samo.
Razem z tatą podjechaliśmy pod nową szkołę. Emi zawieźliśmy jako pierwszą. Jej szkoła była kolorowa w każdym zakamarku były kolorowe obrazki i pełno zabawkę. Ile bym dała, żeby cofnąć się do przeszłości i pominąć jeden głupi incydent, który odmienił moje życie.
- Zaprowadzę ci do szkoły – zaparkował na wolnym miejscu na parkingu przed szkołą
- Nie musisz iść ze mną – popatrzyłam się na niego
- Jestem twoim ojcem powinienem ci pokazać co i jak – wyciągną kluczyki z stacyjki
- Jest okej, dam sobie radę chodziłam już do szkoły. Nie jestem jak Emi – uśmiechnęłam się szeroko. Mam nadzieję, że udawany uśmiech pomoże.
- No dobrze. – sięgną do półki wyciągając zapisaną kartkę – Masz się zgłosić do pana Erica w sekretariacie – wzięłam karteczkę i odpięłam pasy – Odbiorę cię po piętnastej
- Dobrze – otworzyłam drzwi auta i wysiadłam.
Weszłam do szkoły. Kolor budynku był szarawy z odcieniami czerwieni. Nad drzwiami wisiała duża tablica z napisem „High School” W środku natomiast było kolorowo, ale nie tak jak u Emi w szkole. Wszystkie rzeczy były nowe jak na koniec drugiego semestru. W dawnej szkole o tej porze połowę z tych rzeczy pewnie byłyby zniszczona tutaj pewnie trzymali większy rygor.
Nie spiesząc się skierowałam się w prawo, a następnie skręciłam w lewo przedzierając się przez tłum chłopaków i dziewczyn ubranych w najrozmaitszy sposób. Po dłuższym szukaniu sekretariatu w końcu znalazłam go. Wzięłam kilka oddechów, zapukałam i pchnęłam drzwi.
- Dzień Dobry – powiedziałam w środku już siedział jak się nie mylę pan Eric
- Dzień Dobry. Ty jesteś tą nową uczennicą, która ma chodzić do naszej szkoły ?  - uśmiechną i podał mi dłoń na znak przywitania.
- Tak – mruknęłam
- Jestem Eric Selting jestem dyrektorem szkoły – ponownie się uśmiechną
Teraz przyjrzałam mu się uważniej. Był w podeszłym wieku. Trochę otyły, a jego włosy były ulizane do tyłu, które z biegiem czasy stawały się powoli coraz siwe, natomiast na czubku nosa miał okulary, a na sobie miał ciemna marynarkę i czerwony krawat.
- Może zaprowadzę cię do klasy ? – otworzył drzwi i wskazał, żebym to ja pierwsza wyszła.
Szłam tuż za nim.
- Teraz mają angielski. Jeśli potrzebowałabyś coś zawsze moje drzwi są otwarte. – zatrzymaliśmy się przy salą trzydzieści trzy – Masz jeszcze jakieś pytania ? – zapytał
- Nie – pokręciłam głową jak małe dziecko
- Dobrze, lekcje prowadzi pani Kawel – zapukał do drzwi po czym je otworzył
Weszliśmy do klasy. Była bardzo liczna jak na moją poprzednią klasę. Każda ławka w tej sali była podwójna. Biurko nauczyciela stało po prawej stronie przy oknie. Sama klasa była… mieszana. Praktycznie wszyscy patrzyli się na mnie jak bym komuś coś zrobiła. Nie była to przyjemna sytuacja.
- Oto wasza nowa koleżanka Rose Reymont przywitajcie ją ciepło – wskazał na wolne miejsce na końcu sali, a sam wyszedł z niej. Nikt tam nie siedział i dobrze przynajmniej na tej lekcji nie będę musiała zawierać nowych znajomości. Przedarłam się przez tysiąc oczów gapiące się na mnie i usiadłam na swoim miejscu i wypakowałam podręcznik do angielskiego. Ćwiczenia i zeszyt niestety zostały w domu.
- Otwórzcie książki na stronię dwieście dwudziestej trzeciej – pani Kawel wyciągnęła swój podręcznik i zaczęła tak jak inni szukać powyższej strony.
- Rose pewnie nie wiesz o czym teraz mówimy po lekcji dam ci materiały – uśmiechnęła się
Czy wszyscy w tej szkole są uśmiechniecie ? Lub starają się być mili dla nowej. Nie chce litości !
Postanowiłam przyjrzeć się każdemu kto jest w klasie, przecież mam z nimi być jeszcze dwa miesiące. Dwie początkowe ławki przy oknie siedziały dziewczyny o niskim wzroście. Po środku klasy była stworzona grupka chłopaków, którzy pewnie zajęli środkowy rząd już od początku roku szkolnego. Widziałam też, że mam w klasie dwóch bliźniaków. Jestem ciekawa jak ich odróżniają przecież siedzą w tej samej ławce ? Do tego problemu nie chciałam wnikać głębiej. Bliżej mnie siedział chłopak razem z dziewczyna o ciemnym odcieniu blondu włosach i o błękitnych oczach. Nie widziała bym je gdyby tak często nie odwracała się do mnie. Oto kolejny powód dlaczego tutaj nie chce być. Nowa przybyła trzeba ją obczaić.
Przez następne trzydzieści minut trwania lekcji byłam nie obecna jedynie tępo gapiłam się w swoją książkę od angielskiego. Niestety nic ciekawego nie wyczytałam.
Gdy tylko usłyszałam zbawiony dzwonek, szczerze uradowana podniosłam się z miejsca i spakowałam swoje rzeczy do torby. Pospiesznie skierowałam się do biurka pani Kawel, a ona wyręczyła mi materiały, które musiałam opanować. Gdy dostałam pozwolenie na wyjście, natychmiast opuściłam salę.
Według mojej kartki z planem lekcji wynika, że będę miała chemie. Westchnęłam i zaczęłam szukać sali numer piętnaście. Długo szukanie mi nie zjadło, ale trochę na lekcję się spóźniłam. Trudno. Zapukałam i weszłam do klasy.
- Przepraszam za spóźnienie – ponownie parę naście zielenic się zaczęło na mnie patrzyć
- Ty jesteś Rose nowa uczennica ? Jestem Pan Wesel i będę uczył cię chemii mam nadzieje, że będzie ci się dobrze z nami pracowało – nie wątpię w to – Na początku semestru mieliśmy już wybierane składy kto z kim siedzi tobie przypada siedzenie z osobą która nie miała pary – pokazała ręką na stół na który zaraz spojrzałam.
Siedział tam chłopak, a dokładniej jeden z bliźniaków. Wiec przypada mi z nim siedzieć. Fajnie. Westchnęłam i ruszyłam w jego stronę.
Starałam skupić się na lekcji niestety chłopak miał inne plany co do mnie.
- Pss.. Masz może podręcznik ? Zapomniałem wziąć z domu
- Tak – mruknęłam i przesunęłam podręcznik na środek ławki, dalej patrząc na tablice
- Fajnie wyglądasz – ponownie zagadał
- Tak.. dzięki – zdawałam mu wszystkie znaki, że nie chce z nim gadać jednak on chyba ich nie czaił
- Mam na imię Luke – podał mi rękę
- Rose – uśmiechnęłam się udawanie w stronę chłopaka

<***>
James 
Samochód stoi już na starcie. Za chwilę zacznie się nielegalny wyścig, który jest organizowany w nocy, zawszę gdzie indziej.
- Gotowi ? – usłyszałem głos młodej kobiety
Przekręciłem kluczyk w stacyjce tym samym odpalając swojego czarnego lamborghini. Nic się wokół mnie teraz nie liczyło tylko droga do pokonania. Słyszałem tylko swoje głośne bijcie serca i ślinki samochodu. Po chwili na białej tablicy pokazały się wielkimi literami na niebiesko słowo „START”
Wyruszyliśmy wszyscy z piskiem opon.
Na prowadzenie wysunął się czarny samochód, który należał do mojego od wiecznego wroga Tylera. Dupek był całkiem niezły w te klocki. Wiec czeka mnie większa zabawa niż myślałem. Jechałem tuż za nim. Zobaczyłem, że za nami ostry skręt w prawo. Zmieniłem bieg, i lekko zahamowałem tym samym omijając bezpiecznie zakręt „śmierci”, na którym tak wiele zginęło młodych ludzi przez właśnie takie nielegalne wyścigi.
- Dupek – warknąłem uderzając w kierownice
Dylan współpracownik Tylera wyprzedził mnie swoim czerwonym Antonem Marini. Kutas chwali się każdemu swoją nową furą i wozi każdą naiwną dziwkę.
Znowu zmieniłem bieg i tym razem wcisnąłem pedał gazu. Mój licznik nie ubłagalnię zaczął wskazywać niebezpieczną strefę. Teraz, albo nigdy. Zobaczyłem dwie rozszerzające się uliczki. Głupi wybrali tą pierwszą ja natomiast tą drugą. Zmieniłem bieg i jeszcze bardziej przyśpieszałem tym samym zbliżając się do głównej ulicy. Wyjechałem na nią zostawiając przeciwników przy tym wyrabiając sobie niezłą przewagę. Meta była już tak blisko. Wcisnąłem gaz. Przekroczyłem ją i zacisnąłem hamulec. Wygrałem. I tłum oszalał.  
________________________________________________________________________
Witam. Mamy już drugi rozdział, który no jest całkiem całkiem.. chyba :D Ale to już wam opinie zostawiam :) Co by wam tutaj napisać jeszcze ? A tak dziękuje wam za tyle wyświetleń na bloga <3 Nie sądziłam, że w tydzień tak dużo będzie :O za komentarze też dziękuje :) 
Jeśli zobaczycie jakiekolwiek błędy najmocniej was za nie przepraszam, staram się ich nie robić, ale wychodzi jak wychodzi :/
Jeśli chcesz być informowany o nowym rozdziale napisz swoja nazwę (tt) w komentarzy :)
Mogę wam też podpowiedzieć, że w następnym rozdziale będzie cię działo dużo ^^ 
 Do następnego :* 

7-10 komentarzy nowy rozdział  

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 1




Znowu dzisiaj płakałam. Rzuciłam się na łóżko i zaniosłam się histerycznym szlochem. Nie mogłam już wytrzymać, czułam, że to wszystko za dużo jak na moje siły. W tej chwili chciałam się schować i odciąć się od całego świata. Wtuliłam się w niebieską dużą poduszkę.
Kolejna wyprowadzka. Kolejne nowe miasto. Kolejne nie spełnione marzenia. Kolejna nowa szkoła. Mogła bym wymieniać tych rzeczy w nie skończoność , ale czy to miałoby jakiś sens ? Moi rodzice i tak już nie zmienią zdania, a zwłaszcza ojciec, który dostał awans i z niego nie zrezygnuje. Przenoszą go do Melbourne, żeby tam kontrolować obrzeża jak i miasto przed jakim gangiem. Tak mój ojciec jest policjantem – zastępcą szeryfa, wiec kto by zrezygnował z takiej życiowej szansy ? Co do mojej matki bardzo się z tego ucieszyła nawęd poświeciła własną prace żeby tylko nasza rodzina była w komplecie, a co do mojej młodszej siostry Emi, która uradowała się na tą wieści, że będzie mieszkała w nowym mieście i że pozna nowe koleżanki tyle jej wystarczyło, ale co się dziwić ona dopiero miała osiem lat, każda nowa rzecz ją cieszyła. Zazdroszczę jej, chciałabym być wciąż dzieckiem, które nie zdaje sobie sprawy z tego co świat kryje.
Wiec byłam na pozycji straconej. Przeciwko każdemu. Dobrze wiedziałam jak to wszystko wygląda. Beznadziejnie. Ponuro. Pękające od środka.
Wstałam i podreptałam do okna. Wydrapałam się na parapet siadając na nim. Wpatrywałam się w zatłoczone miasto. Starałam się zapamiętać je jak najdokładniej umiałam. Wpatrując się w każdy szczegół starając się nie pominąć ani jednego. Los Angels miasto które nigdy nie śpi tętniące zawsze życiem.
- Nigdy cię nie zapomnę – wymruczałam cicho
Teraz przyjrzałam się dokładnie niebu, było całe rozgwieżdżone. Lubiłam przesiadywać tutaj i rozmyślać. Będzie mi tego brakowało. Cicho westchnęłam czując jak oczy same mi się zamykają.

<***>

Dzień Wyprowadzki – pomyślałam otwierając oczy wyłączając budzik, który mnie obudził. Powoli wygramoliłam się z łóżka ocierając zaspane oczy. Przedarłam się przez stojące kartony z moimi rzeczami i otworzyłam szafę w celu znalezienia jakiegoś ubrania. Przebrałam się w nie, a następnie skierowałam się do łazienki weszłam do niej i zamknęłam za sobą drzwi. Odkręciłam kran i ochlapałam twarz zimną wodą, a następnie otarłam ja ręcznikiem. Nawęd nie chciałam patrzeć w lustro. Wzięłam z kosmetyczki tuż do rzęs i wstawiłam oko z oko z własnym odbiciem. Widok nie był zachwycający. Przejechałam tuszem po rzęsach przy tym lekko je wydłużając. Przeczesałam ręką brązowe włosy.
Otworzyłam drzwi i ziewając poczłapałam do kuchni. Dochodziły z niej już pyszne zapachy. Weszłam do środka.
- Dzień dobry córeczko – mama uśmiechnęła się, a zaraz po tym wróciła do poprzedniej czynności którą robiła, pilnowania, żeby nie przypaliły się grzanki.
- Dzień Dobry – usiadłam i nałożyłam sobie kilka na talerz.
Emi już siedziała po drugiej stronie stołu i delektowała się grzankami. Na jej miejscu z chęcią jeszcze bym pospała. Nie wiem jak takie małe dzieci mogą wstawać o tak wcześniej porze ?
Tata natomiast nie było w pomieszczeniu. Pewnie załatwiał jeszcze jakieś sprawy związane z wyjazdem.
- Nie martw się – pocieszała mnie rodzicielka jak by czytała mi w myślach. – Córciu głowa do góry. To tylko nowe miejsce nic wielkiego.
Nic wielkiego ? To coś wielkiego, a ona nie zdawała sobie z tego sprawy. Nie będzie musiała przechodzić przez to samo co ja po tej głupiej wyprowadzki. Pierwsza sprawa nowa szkoła. Rozumiem gdyby to by początek roku, a nie praktycznie koniec drugiego semestru. Druga sprawa będę musiała znaleźć nowe miejsce do tańczenia – Tak tańczę balet. Już od jakiś ponad siedmiu lat – a gdzie ja je znajdę kiedy nie znam miasta. Trzecia sprawa. Nowi ludzie. Jestem osobą, która woli nie zawierać nowych znajomości.
- No już Rose głowa do góry. Chce zobaczyć twój uśmiech, kiedyś byłaś takim uśmiechniętym dzieckiem – położyła na stolę którąś już z kolej porcję grzanek.
- Sprawy związane z wyjazdem już załatwione – do kuchni wszedł tata. Dzięki Bogu przynajmniej nie muszę wysłuchiwać jaka ja byłam w dzieciństwie, a jaka jestem teraz – Kochani wyjeżdżamy już za cztery godziny – podszedł do mamy i ją przytulił
- Kochanie to wspaniale, że tak szybko załatwiłeś wyjazd. Przynajmniej dziewczynki jutro już pójdą do nowej szkoły.
- Będę miała nowe koleżanki – Emi zaczęła skakać po krześle – Rose słyszysz ? Poznam je z tobą – uśmiechnęła się
- Ekstra – wymruczałam 
_________________________________________________________________________
Można powiedzieć , że jest to małe wprowadzenie w opowiadanie. Miałam go dodać w  prologu , ale stwierdziłam  ostatecznie ze będzie w rozdziale, choć w prologu było by lepiej. Osobiście rozdział mi się podoba ^^ Nie wiem co wy o nim sądzicie ? Może być ? Jeśli ktoś jeszcze nie zapoznał się z bohaterami możecie je zobaczyć w zakładkach :) I jeśli zobaczycie jakiś błąd ortograficzny za które bardzo przepraszam staram się ich nie robić, ale no to nie wychodzi mi :c Zrozumiem jeśli ktoś przez to nie będzie chciał czytać dalej :) Jeśli chcesz być informowany o nowym rozdziale to napisz swoją nazwę w komentarzu. No i proszę o jakieś komentarze xx Do następnego :*

środa, 16 kwietnia 2014

Wstęp

Hej :* Może mnie już kojarzycie z opowiadania "feelthelove" jeśli nie to macie teraz okazje poznać :D Postanowiłam, że zacznę pisać opowiadanie o Janoskians. Mam nadzieje, że w jakiś sposób przypadnie wam do gustu. Mile widziane są jakiekolwiek komentarze nawęd te hejtujące. Gdyż to daje mi jakiegoś kopa :) Co do bohaterów już są zamieszczeni w zakładkach. Zapraszam was również do obejrzenia zwiastunu :) Pierwszy rozdział ukarze się w niedziele, albo w poniedziałek.