Rose
Co do cholery właśnie
się stało ?
Miałam dreszcze wzdłuż całego kręgosłupa co sprawiało, że
chciałam stąd wiać jak najszybciej potrafię.
Nigdy wcześniej w życiu nie byłam tak przerażona jak teraz. Nie mogłam
oddychać, nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nawet odwrócić wzroku od widoku
przed mną. Ten nie winy chłopak nie żyje. Jego dusza już upuściła ciało. Mój
żołądek skręcał się na sto supełków, a w gardle, aż roiło się od wielkiej guli,
która oznaczała tylko histeryczny płacz. Z trudem powstrzymałam to zakrywając
ręką instynktownie swoje usta – o ile to mogło jakoś pomóc. Co mam teraz robić ? Po co ja tutaj szłam? Co ja chciałam udowodnić
tym ? Chciałam popisać się przez nowo poznanym chłopakiem z klasy ? Przecież to
nie w moim stylu, a jednak zrobiłam to. Co mnie do cholery skłoniło do tego
czynu ?
Miałam teraz tysiąc myśli na minutę. Nie mogłam dłużej
patrzeć na tą scenę. Odwróciłam się i przerażona zaczęłam uciekać. Zaczęłam
histerycznie płakać. Nie wierzyłam, że dożyję takiego momentu. To, to było okropne.
Wiedziałam, że były tutaj gangi – między innymi dla tego mój
tata tutaj przyjechał- ale, żeby aż tak, żeby zabijając niewinnego człowieka,
który nic im nie zrobił. To miasto definitywnie było już skreślone z mojej
listy, gdzie mogę być szczęśliwa.
Jai
Otworzyłem szerokie drzwi od hangaru tym samym ukazując moje
kochane auta. Zaczynając od czarnego lamborghini do białego Chevroleta Camaro
po złotego Lotusa Elise i ciemno niebieskiego Ferrari 456M GT, który jest moim
ulubionym samochodem jeszcze z dziewiętnastego roku. Zwykły, prosty w obsłudze
takie są najlepsze. Wszystko było idealnie ukryte na obrzeżach miasta w głębi
lasu.
Przedarłem się przez cudeńka, aż do drzwi magazynu.
Otworzyłem je i weszłaem do środka.
- Gdzie jest Beau ?! – krzyknąłem już z wyjścia
- Jai uspokój się – podszedł do mnie Daniel
- Nie zabije tych
skurwieli !
- Jai to nie ma sensu – podszedł do mnie starszy bliźniak
- Luke oni pobili do nieprzytomności naszego brata to przez
nich siedzimy w tym gównie po uszy – warknąłem
Byłem tak na buzowany, że mogłem to zrobić w tej chwili bez
żadnego wahania. Ci pieprzeni Ganvailes zniszczyli mi moje życie !
- Załatwimy to po sowiemu Jai – wtrącił się Yammouni - Pamiętasz chyba, że bez Beau nic nie robimy ?
To by było zbyt ryzykowne dla nas wszystkich.
- Tak wiem, ale na samą myśl mnie coś bierze jak sobie
pomyśle, że bez karnie sobie tutaj chodzą po naszych terenach i biorą nasze
sprawy swoje zaśmierdziałe ręce. Robiąc tak dokładnie, żeby to my wpadli w ręce
glin.
- Cały Tyler – warkną Luke
- Pieprzony skurwiel – dodał Daniel ciągnąc za koniuszki
swojej grzywki.
- Przecież mamy plan nie możemy pozwolić na to, żeby się
spieprzył.
- Kosztem Beau ! – krzyknąłem
- To był cześć planu – dodał James
- Dlaczego o wszystkim dowiaduje się ostatni !
- Takie życie bracie
- Pieprz się – usiadłem na starej kanapie
- Jai widziałeś tą nową – odezwał się Luke po dłuższej
chwili ciszy
- Ta.. – mruknąłem – Nie jest taka zła. Napluć w kasze se
nie da
- Gadatliwa też za bardzo nie jest.. ale i tak ją zaklepuje
jako pierwszy
- Co ? Stary ty chodziłeś z prawie wszystkimi nowymi laskami
tutaj może na odmianę ja też chce ? – wkurzyłem się
- Takie życie Jai – zaśmiał się
- Pieprzyć twoje zasrane życie i tak będzie chodzić ze mną !
- To o ile się ciachamy, że to ze mną będzie ?
Czy on mnie podjudzał
?
- Mamy miesiąc. Zawsze w ostatni dzień miesiąca jest
decydujący wyścig i zawsze takim trafem kłócimy się kto w nim jedzie. Ten kto
będzie ją mieć bierze udział w wyścigu do tego przegrany jedzie za pasażera.
- Dobra – wyciągną rękę- I tak przegrasz jesteś za cienki w
te klocki bracie – ja również wyciągnąłem rękę
- James przecinaj ! – zawołałem
- Sorry chłopaki nie chce z tym mieć nic wspólnego –
podniósł ręce w geście obrony
- Daniel ? – zawołał Luke
- Dobra, dobra idę
Rose
Cały dom był ciemny, nie była zapalona nawet, ani jedna
lampka, wszyscy już dawno spali. Było już dziesięć po pierwszej, a ja jeszcze
nie spałam myśląc o tym wszystkim co się zdarzyło.
Siedziałam na parapecie wpatrując się na ciemne, całkowicie
ciemne miasto. Tylko z niektórych okien dochodziło światło. Zastanawiało mnie
mnóstwo rzeczy… Mianowicie. Po pierwsze: Mam o wszystkim powiedzieć ojcu ? Po
drugie: Kim byli ci mężczyźni ? Po trzecie: Jak dalej będę żyła z tą myślą, że
widziałam na własne oczy morderstwo. Te
pytania niestety chyba pozostaną bez odpowiedzi.
Upiłam kolejny łyk herbaty. Wzięłam głęboki oddech i
zamknęłam oczy. Gdy tylko to zrobiłam od razu widziałam tą samą scenkę, która
zdarzyła się parę godzin temu. Te słowa, ten moment, ten trzask, tą krew...
Myślałam, że nie wytrzymam tego ciśnienia w mojej głowie, które z każdą minutą
buzowało coraz silniej ..
__________________________________________________
Hej kochani <3
Z góry od razu przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie mogłam dodać rozdziału gdyż musiałam się uczyć -.- Masakra mam nadzieje, że mi to wybaczycie :) Standardowo jak zawszę przepraszam za wszelakie błędy
Co do samego rozdziału coś mi się jednak nie podoba, no ale już nie zmieniałam nic tylko dodaje go tutaj.
No to co bliźniacy założyli się o nową dziewczynę
Jak myślicie Rose powie swojemu tacie, że widziała morderstwo na własne oczy ?
Jak to się dalej potoczy ?
8-11 komentarzy = nowy rozdział
Nie będę się rozpisywać, bo nie wiem dokładnie co mam pisać ;C Więc napiszę tylko, że rozdział jest świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny C: xx
OdpowiedzUsuńOMG OMG OMG
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca mam nadzieję, że ich nie wkopie. :D
Świetny rozdział czekam na kolejny, jedyna rzecz to te błędy które dosc mocno sie rzucają w oczy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! :) tak jak każdy inny . Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń